niedziela, 3 lutego 2013


#2
Minął tydzień od mojej szczerej rozmowy z Hinatą nad jeziorkiem, po tamtym wyznaniu co leży mi na sercu poczułam się zdecydowanie lepiej. Najwyraźniej właśnie tego potrzebowałam. Co prawda nie stałam się nadzwyczaj otwarta dla ludzi, ale czasem można było dostrzec delikatny uśmiech na mojej twarzy, oraz częściej odzywałam się do znajomych.

Wiedziałam że nagła przemiana nie wchodzi w grę, ale powoli odzyskiwałam chęć do życia i spokój ducha.
Przyzwyczaiłam się nawet do Sasuke, który dzielił miejsce obok mnie na każdej lekcji, no oprócz wf-u, z wiadomych powodów. 
Jednak przez te 7 dni nie zamieniliśmy ze sobą nawet jednego zdania. Czasem na krótką chwilę nasze spojrzenia się spotykały, ale po krótkiej chwili wszystko wracało do normy.


Dziś kolejny poniedziałek. Obudziłam się o 6:45, 15 minut przed budzikiem. Jak co dzień, wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i zeszłam do kuchni. Chwyciłam w dłoń jabłko i wyszłam do szkoły. 

Hinata niestety dziś ze mną nie szła, od 3 dni jest chora na grypę i leży w łóżku, szkoda mi jej gdy tak patrzę jak bardzo się męczy. Przynajmniej nie będzie musiała latać po znajomych pożyczać zeszyty do nadrabiania zaległości, bo przecież ma mnie.
Szłam powolutku dogryzając ogryzek , podeszłam do kosza na śmieci z zamiarem wyrzucenia doszczętnie dojedzonego owoca gdy przede mną zatrzymał się samochód. Czarny jeep. Doskonale zdawałam sobie sprawę do kogo należy. Uchyliła się szyba, a moim oczom ukazała się postać chłopaka który ostatnim razem proponował mi pdwózkę do domu.
Zamarłam. 


Cholera tego się nie spodziewałam.

Spojrzał na mnie i się odezwał.


-Witaj. Może dziś skorzystasz z mojej propozycji, tym razem sądząc po twoim wolnym kroku się nie śpieszysz.

-Ja...bardzo dziękuję, ale jest ładna pogoda i szkoda jej marnować na jazdę samochodem.
Chłopak spojrzał na pochmurne niebo, po czym zdziwiony przeniósł swój wzrok z powrotem na moją osobę.
-Ładna pogoda powiadasz.
Na jego przedniej szybie zaczynały pojawiać się drobne kropelki deszczu. Po raz kolejny spojrzał w moim kierunku i mogę szczerze powiedzieć że gdyby było możliwe aby nad jego głową pojawił się znak zapytania, on miałby ich tam sporo.
-Posłuchaj, jeśli się mnie boisz, to wystarczy powiedzieć bo w tą ''Ładną pogodę'' troszkę ciężko mi uwierzyć.
-Dlaczego? ja lubię deszcz.
Lekki uśmiech pojawił się na jego ustach.
-Mimo że cię nie znam, to i tak z łatwością mogę stwierdzić że nie potrafisz kłamać. 
Nagle złapał się za głowę i pokiwał nią tak jakby w coś nie dowierzał.
-Przepraszam. Zupełnie zapomniałem, jestem Itachi Uchicha, brat Sasuke.
Wystawił swoją rękę przez okno.
-Sakura Haruno.
Podałam mu swoją. Kiedy jej dotknął poczułam jakby przeszedł przeze mnie prąd, taka nagła iskra.
-Wiem. Sasuke mi mówił.
-Na prawdę? a co jeszcze mówił?
-Opowiem ci w drodze, co ty na to?


Miałam dylemat. Z jednej strony deszcz coraz mocniej zaczynał dudnić o jego szybę, a z drugiej nie ufałam mu. W moim mniemaniu wyglądał na człowieka który posiada dwa oblicza, sama nie wiem dlaczego tak sądziłam, to było tylko moje odczucie. Pozostała też trzecia strona, cholerna ciekawość co mówił o mnie, jak się dowiedziałam jego brat.

-No dobrze.
Obeszłam samochód i wsiadłam na miejsce pasażera, po czym natychmiast zapięłam pas.
-Chyba nie jestem jednak tak straszny.
-Przepraszam, z tą ''ładną pogodą" wyszłam na kretynkę.
Czułam jak moje policzki robią się czerwone, dlatego szybko spuściłam głowę w dół by tego nie dostrzegł.
-Nie bądź dla siebie taka surowa, chociaż przyznam że to była kiepska wymówka.
Powoli ruszył w stronę szkoły, nie wiem czy jechał tak wolno czy mi się tylko wydawało.
-A więc, co twój brat o mnie mówił?
-Że nazywasz się Sakura Haruno i siedzisz w ostatniej ławce na każdej lekcji. Powiedział że usiadł z tobą ponieważ ma spokój, a ty jesteś cicha, nie zadajesz durnych pytań i jednym słowem szanujesz jego prywatność.
-Wow.
-Coś nie tak?
-Nie,  w porządku, po prostu spodziewałam się raczej krytycznych zdań na mój temat.
-A to dlaczego? niska samoocena?
-Sama nie wiem, właściwie to ostatnimi czasy wolałam być sama niż spędzać czas ze znajomymi.
-Rozumiem. Czasami też wolę samotność niż wścibskich przyjaciół.
-To nie tak. Ciężko mi o tym mówić, wybacz.
-W porządku, nie mam czego ci wybaczać.
Choć miałam głowę odwróconą w drugą stronę, gdyż patrzyłam przez okno to i tak czułam jak prześwietla mnie wzrokiem. Dziwne, takie samo uczucie miałam w dniu kiedy byłam z Hinatą nad jeziorkiem. Chyba zaczynam fixować. Zaśmiałam się delikatnie pod nosem sama się sobie dziwiąc że jestem do tego zdolna. Może to jego wpływ?
-Co cię tak śmieszy?
-Nic takiego, tylko właśnie doszłam do wniosku że powinnam odwiedzić psychiatrę.
-A to dlaczego?
-To śmieszne.
-Nie będę się śmiał, obiecuję.
Spojrzałam na niego, jakoś dziwnie łatwo mi się z nim rozmawiało, sama nie wiem dlaczego.
-Przez ostatni tydzień, mam wrażenie że ktoś mnie obserwuje. To takie dziwne uczucie, nawet nie potrafię go opisać. A teraz gdy byłam odwrócona, czułam twój wzrok na sobie i to było dokładnie to samo uczucie, zupełnie jakbyś miał rentgena w oczach.
Znów się zaśmiałam, aż dziw bierze że przy nim tak łatwo mi to przychodzi.
-Przepraszam.
-Wiesz, niektórzy ludzie mają tzw. szósty zmysł dzięki czemu widzą i odczuwają więcej niż zwykli śmiertelnicy, tacy jak np. ja.
Teraz to on się zaśmiał, a ja dostrzegłam jak bardzo pasuje do niego uśmiech. Przechylił głowę w prawo, następnie w lewo, tak jakby chciał rozluźnić ścięgna, dzięki czemu zauważyłam że zza kołnierza czarnej koszulki,  wystaje kawałek tatuażu. Muszę przyznać że bardzo on mnie zaciekawił.
-Co przedstawia?
-Słucham?
-Tatuaż, kawałek masz na szyi.
-AAA o to chodzi. To smok na tle czerwono-białego wachlarza który jest odwiecznym symbolem mojego klanu.
-Klanu?
-Tak, czyli rodziny.
-Rozumiem. A smok?
-Smok jest jego strażnikiem.
-Nieźle, a duży jest?
Kolejny raz się zaśmiał.
-Jesteś bardzo ciekawska.
-Przepraszam.
Nagle ni stąd ni zowąd zatrzymał się na poboczu. Przyznam że ogarnął mnie lęk co się po chwili okazało, nie potrzebnie.
-Umówmy się tak. Ja pokażę ci tego smoka, a ty przestaniesz przepraszać, zgoda?
-Ok.
Nie wiem dlaczego odpowiedź z moich ust padła tak szybko, byłam ciekawa ale on chyba myślał że potrzebuje więcej czasu niż sekunda, gdyż jego oczy wyrażały zdziwienie.
-No dobrze.
Złapał za dół koszulki i chciał ją ściągnąć, ale powstrzymałam go łapiąc jego dłoń. Nie sądziłam że będzie chciał się rozebrać.
-O co chodzi?
-Rozbierasz się....
-Tak, tatuaż zajmuje całe moje plecy, inaczej ci go nie pokażę. Coś nie tak?
Wpatrywał się we mnie jakbym była osobnikiem poza ziemskim, a ja w tym czasie zaczynałam przypominać najbardziej dojrzałego pomidora.
-Nie wszystko ok.


Zabrałam rękę i pozwoliłam mu dokończyć ''obnażanie swojej połowy ciała''. Gdy już pozbył się t-shirtu, obrócił się do mnie plecami, a ja zaniemówiłam. To było piękne. Wachlarz w samym środku a wokoło otaczał go wściekły smok, tak jak powiedział Itachi, chronił ten symbol. 

-Piękny.
Powiedziałam to tak jakbym była w jakimś amoku.


Nie wiem co mnie podkusiło, ale nie potrafiłam się powstrzymać. Delikatnie swoimi opuszkami palców dotknęłam jego pleców jeżdżąc po całej długości i szerokości gdzie znajdowało się ''malowidło''. Drgnął gdy zjeżdżałam dłonią po jego kręgosłupie i obrócił głowę w moją stronę, tak że nasze spojrzenia się spotkały. Dopiero wtedy dotarło do mnie jak bardzo intymna jest ta chwila. Nie, intymne było to co robiłam dłonią na jego plecach, więc szybko ją cofnęłam. Poczułam wstyd, przecież nawet go nie znam a już go ''obmacuje'' świetnie Sakura, popisałaś się.



-Ja, nie chciałam...

-W porządku.
Założył odzież z powrotem na swoje miejsce, odpalił samochód i ruszył dalej. Teraz wydawał mi się zupełnie inny niż przed kilkoma minutami, milczał i był skupiony,  wyraźnie nad czymś dokładnie myślał. Czułam że to moja wina, że w jakiś sposób go do siebie zraziłam.
-Właściwie to dlaczego tędy przejeżdżałeś skoro nie ma tu Sasuke?
-......
-Itachi?
-Słucham? wybacz zamyśliłem się. O co pytałaś?
Jego ton głosu nie był już tak przyjazny jak na początku a mnie ogarnął lekki strach.
-O Sasuke. Co tu robisz skoro nie ma go z tobą?
-Chciał iść z buta, ale zapomniał zeszytu więc mu go wiozę.
Spojrzał na mnie tak jakoś dziwnie.
-W sumie to możesz mu go przekazać prawda?
-Tak, jasne.
-Świetnie.


Podał mi go i resztę drogi nie odzywaliśmy się do siebie. Kiedy zatrzymał się przed szkołą poczułam ulgę, szybko chwytając zeszyt wysiadłam z auta i rzucając krótkie dziękuje pobiegłam w stronę szkoły. Nie oglądałam się za siebie, ale czułam że mnie obserwuje, przestraszył mnie swoim zachowaniem. Tak jak sądziłam, miał dwie osobowości, szkoda tylko że ta gorsza wyszła akurat przy mnie, a może to i lepiej?

Przynajmniej wiem czego mogę się po nim spodziewać.
Drzwi do klasy były otwarte więc weszłam do środka, Sasuke już siedział przy ławce. Podeszłam do niego i rzuciłam mu zeszyt pod nos.


-Itachi mówił że zapomniałeś.

Spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem, po czym złapał moją dłoń i zmusił żebym usiadła.
-Gdzie go spotkałaś?
-Po drodze do szkoły.
-Powiedz mi że nie wsiadłaś do samochodu.
Jego mina była tak poważna że przestraszyłam się nie na żarty.
-Właściwie....
-Cholera!!!
Krzyknął na całą salę. Wszyscy momentalnie na nas spojrzeli. Sasuke natomiast zgromił ich spojrzeniem dzięki czemu odzyskaliśmy prywatność.
-O co chodzi?
-O nic Sakura, o nic. 
Spojrzał w moje oczy po czym przeczesał dłonią swoje włosy, wyglądał jakby dopadł go jakiś poważny problem, ale bałam się zapytać jaki. Oni oboje mnie przerażali.
-Sasuke...


Starałam się zwrócić jego uwagę powtarzając kilkakrotnie jego imię, ale to było na nic, więc postarałam się bardziej. Położyłam swoją dłoń na jego policzku, czym od razu zwróciłam jego uwagę.

-Sasuke, przerażasz mnie. 
Chciałam zabrać rękę i wstać, ale nie pozwolił mi, przycisnął moją dłoń swoją a drugą ręką złapał mnie za biodro abym nie wstała.
-Posłuchaj mnie. Itachi jest inny, inny niż ty czy reszta ludzi jakich znasz.
-Co chcesz przez to powiedzieć?
- Sakura....uważaj na niego i dobra rada. Omijaj go szerokim łukiem.



Przepraszam za małe opóźnienie. Mam nadzieję że nocia się spodoba.

Zapraszam i pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz