#4
- Nie mogę sobie pozwolić na słabość względem twojej osoby, jak wcześniej powiedziałaś nie znasz mnie a ja nie mogę dopuścić do tego byś mnie poznała. Jestem inny Sakura, nie powinnaś w ogóle ze mną rozmawiać a co dopiero mówić o pocałunkach. Nie powinniśmy się więcej spotykać, choć nawet nie wiesz jak wielką radość sprawia mi przebywanie w twoim towarzystwie. Nie chcę cię skrzywdzić, a wiem że tak właśnie się stanie jeżeli zbliżymy się do siebie za bardzo, tym bardziej wiem że tak właśnie będzie gdyż wszystko zmierza w tym kierunku. Uwielbiam smak twoich ust, czuć twój zapach kiedy jesteś blisko, widzieć twój uśmiech i rumieńce. Wszystko w tobie jest wyjątkowe a co za tym idzie tak niebezpieczne. Dlatego lepiej będzie jak...
- Proszę cię, nie mów tego.
- Sakura.
- Błagam cię...
Widziałem jak słone łzy płyną po jej policzkach, ale nie mogłem się ugiąć lepiej jeśli teraz zerwę z nią wszystkie kontakty, nim bardziej się do mnie przyzwyczai, nim się we mnie zakocha, a ja w niej. Nie wyciągnąłem do niej pomocnej dłoni, nie dałem ramienia by się w nie wypłakała, nie pocieszyłem choć tak bardzo tego pragnąłem. Nie mogłem patrzeć na to jak płacze, serce mnie ściskało i to właśnie czyniło ze mnie normalnego człowieka którym jednak do końca nie byłem. W sumie to moja wina że ona jest teraz w tym stanie, że wylewa na darmo łzy bo ja chciałem tak bardzo ją poznać. To ja jestem winny, ona jest jedynie moją kolejną ofiarą, tyle że nie w sensie zabijania, chociaż może po części jednak tak? W końcu właśnie zabijam w niej uczucia którymi mnie obdarzyła.
- Itachi, straciłam wszystkie bliskie mi osoby, proszę nie zostawiaj mnie.
Upadła na kolana i schowała twarz w dłonie by ukryć swoje cierpienie wymalowane na jej licu. Chciałem podejść, przytulić ją ale się powstrzymałem, jeszcze przed paroma minutami miałem szansę zrobić z niej kobietę, wyraźnie tego chciała. Dlaczego więc się powstrzymałem?
Bo wiedziałem że tym wyrządzę jej wielką krzywdę. Moje pragnienia muszę odłożyć na drugi plan, nawet gdybym ją teraz uszczęśliwił, w końcu doszłaby prawdy i znienawidziła mnie a ja musiałbym ją zabić, czego za żadne skarby świata nie mógł bym uczynić. Przez tak krótki czas stała się dla mnie tak wyjątkowa, jedyna i nie chcę jej tracić, ale nie mam wyjścia.
Kucnąłem obok niej i kciukiem złapałem za podbródek by na mnie spojrzała. Jej oczy były całe czerwone, przekrwione od płaczu, a usta spierzchnięte. Ten widok dosłownie pozbawił mnie sił.
- Sakura. Zapomnij o tym co wydarzyło się między nami w tak krótkim czasie, nawet dobrze mnie nie znasz, poradzisz sobie.
- Nie potrafię.
I wtedy powiedziałem coś czego żałować będę do końca życia.
- Przestań w końcu się mazać! Wiecznie przepraszasz, płaczesz, do cholery nie jesteś już dzieckiem! Weź się w garść dziewczyno, na prawdę jesteś aż tak słaba?! Żałosne.!
Nim wykrzyczałem to wszystko do końca, ona już biegła w stronę domu nie odwracając się za siebie, czułem się podle,ale nie potrafiłem dłużej znieść jej błagań. Skrzywdziłem ją i byłem pewny źe nigdy mi tego nie wybaczy, ale przecież właśnie o to mi chodziło, więc dlaczego teraz czuję się tak pusty?
Dlaczego tak bardzo tego żałuję?
Biegłam ścieżką, nie wiedziałam nawet dokąd choć znałam tę drogę prowadziła w głęboki las, tam gdzie kiedyś zabłądziłam, ale to nie miało najmniejszego dla mnie znaczenia, jego ostatnie słowa tak bardzo mnie bolały.
Dlaczego powiedział mi to wszystko?
Dlaczego parę chwil przed tym miał do mnie pretensje że go unikam, skoro i tak chciał zakończyć nasze spotkania?
Miał rację mówiąc że wiecznie za wszystko przepraszam i z byle przykrego powodu płaczę, ale nie miał prawa mnie tak potraktować. Nie mylił się również mówiąc że ledwo co się znamy, jednak przez ten tak krótki czas zdążyłam się do niego przyzwyczaić, tylko przy nim czułam się na prawdę dobrze, a teraz?
Zniszczył to, zniszczył całe moje szczęście, powody do uśmiechu i chwile radości które pojawiły się na tak krótko. Wiedziałam że to było zbyt piękne by być prawdziwe. W zamyśleniu nie zauważyłam wystającego korzenia wielkiego drzewa wiśni i zahaczyłam o nie nogą, w pewnym momencie poczułam że unoszę się w powietrzu, a po chwili jak staczam się ze zbocza. Połamane gałęzie raniły moją skórę, piekły mnie ręce i nogi i poczułam ból głowy, resztę przysłoniła ciemność.
Nie wiem ile czasu jeszcze spędziłem nad tym jeziorkiem, może w głębi duszy łudziłem się że ona wróci?
Że zaraz za mną stanie, położy mi rękę na ramieniu i powie że nic się nie stało, że mnie rozumie?
Nie, jak w ogóle mogę tak myśleć?
To nie ona, to ja jestem żałosny. Spojrzałem na ciemne już niebo i zastanawiałem się co teraz robi? Dalej płacze? a może się uspokoiła i znienawidziła mnie. Wiele uczuć targało mną w tym momencie, od niepewności po strach. Nigdy wcześniej nie dopuściłem do takiej sytuacji, nie powiem że nie miałem dziewczyn, bo było ich sporo, ale to tylko przelotne związki. Z nią było inaczej, stanowiła dla mnie zagrożenie a ja dla niej. Wiedziałem że w moim wypadku nie ma szans na związek z jakąkolwiek dziewczyną, naraziłbym ją tym samym na niebezpieczeństwo a nawet śmierć, jednak z Sakurą jest inaczej. Ja dosłownie pragnę by przy mnie była, gdybym tylko mógł nie zawahałbym się prosić ją o związek, o to by została tylko moją. Jednak nie mam takiej szansy, przez to kim się urodziłem i jakie są we mnie pokładane nadzieje nie mogę z nią być.
Chcąc chociaż na chwilę oderwać się od swoich myśli ruszyłem do domu, mając pewność że już nigdy Sakura się do mnie nie odezwie.
Było około 23 kiedy Sasuke zleciał ze swojego pokoju do salonu z prędkością światła, spojrzał na mnie wzrokiem pełnym wyrzutów a po chwili zadał pytanie którego w ogóle się nie spodziewałem.
- Co jej zrobiłeś?!
- O czym ty mówisz?
- Nie o czym tylko o kim, o Sakurze, gdzie ona jest?
- Sasuke, jaśniej.!
- Mówiłeś że zakończyłeś dzisiaj tę znajomość. Co jej zrobiłeś?!
- Rozmawiałem z nią, a później ona uciekła. Nie rozumiem o co ci chodzi wytłumacz mi to!
- Nie dotarła do domu. Jej Rodzice dzwonią po znajomych i ktoś im podał mój numer, pytali się czy nie widziałem Sakury bo jeszcze jej nie ma w domu i się martwią.
- Cholera, gdzie ona może być. Byłem pewny że pobiegnie do domu.
- Itachi, co jej powiedziałeś?
- To nie twoja sprawa. Znajdę ją.
Chwyciłem kurtkę i szybko wybiegłem z domu aby ją znaleźć. Nie przewidziałem skutków mojego postępowania, a teraz kompletnie nie wiedziałem gdzie jej szukać, pewne było tylko to że nie przestanę, a jeśli coś jej się stało nie wybaczę sobie tego nigdy.
Nie mogłam się ruszyć, nie czułam nóg , w ustach miałam pełno krwi, udało mi się otworzyć oczy ale wokół panowała ciemność jedynie nikłe promienie księżyca potwierdzały że jest noc. Wszystko mnie bolało, ale nie mogłam pozostać bezczynna, zmusiłam swoje ciało do ruchu i udało mi się usiąść, również czucie w moich nogach zaczęło powracać gdyż dopadło mnie w kończynach okropnie bolące kłucie jak po odrętwieniu, za nim jednak miałam wstać chciałam chwilę posiedzieć żeby w pełni odzyskać sprawność ruchową. Przeczesałam dłonią włosy i poczułam coś lepkiego, domyśliłam się że to krew, musiałam się nieźle uderzyć.
Jednak najważniejsze pytanie brzmiało:
Gdzie ja do cholery jestem i jak trafić do domu?
Cóż gdybaniem nic nie zdziałam więc powoli ruszyłam przed siebie. Chyba nie muszę mówić jak bardzo się bałam? Las nocą jest strasznie przerażający i w dodatku te odgłosy sowy, brrr aż ciarki przechodzą. Szłam ścieżką, przynajmniej przypominało to ścieżkę, tylko nie wiedziałam dokąd prowadzi, ale w sumie wszystko lepsze od nocnego lasu, chyba?.
Daleko jednak nie odeszłam od miejsca wypadku jak poczułam na ramieniu ciepłą dłoń. Jedyne co wydostało się z moich płuc to przerażający krzyk.
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!
- Sakura! Sakura, ciszej to ja!
Znałam ten głos bardzo dobrze, należał do mojego sąsiada z ławki, tak bardzo się ucieszyłam że nie jestem już sama że nie myśląc i nie panując nad ciałem rzuciłam się na niego mocno przy tym tuląc.
- Sasuke.
Znowu zaczęłam płakać, nie wiem czy ze szczęścia czy z przerażenia jakie jeszcze przed chwilą czułam. O dziwo nie odepchnął mnie tylko objął ramionami w pasie i mocniej do siebie przyciągnął. Poczułam się bezpiecznie.
- Ciii, już dobrze jesteś bezpieczna.
- Tak bardzo się bałam.
- Jesteś ranna. Zabiorę cię do domu a tam wezwiemy pogotowie.
- Dziękuję.
Wziął mnie na ręce i zamierzał ruszyć ale ktoś mu w tym przeszkodził.
- Powiedziałem że ja ją znajdę.
Ten głos był tak zimny i nienawidzący że aż nie mogłam uwierzyć iż pochodzi od niego.
- Itachi.
Czwarty rozdziałek jest, przepraszam że tak długo musieliście czekać i postaram się pisać o wiele częściej.
W każdym razie mam nadzieję że was zaciekawi.
Zapraszam do czytania i komentowania.
Pozdrawiam:)
jasne, że zaciekawił!
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa dalej ich relacji? W dodatku Itachi jakby był wściekły wypowiadając te słowa? Hm.. jestem ciekawa co dalej?
Ha, ha, ha :D Diabolicznie świetnie. Réné zamienia się w szatańską osobę xD
OdpowiedzUsuńOkej, w oczekiwaniu na następną ...
Super rozdział masz dziewczyno talent :D
OdpowiedzUsuńExtra rozdział nie mogę się doczekać następnego :) Kiedy będzie ??
OdpowiedzUsuńO zmieniłaś wygląd czyli za nie długo następna notka tak? :)
OdpowiedzUsuńOwszem rozdziałek pojawi się w ciągu 3 dni:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam